Tesla to uznany producent samochodów z napędem elektrycznym, który jak nikt inny zna się na jeździe „z prądem”. East Coast Defenders (czy raczej E.C.D. Automotive Design) to z kolei jeden z najlepszych amerykańskich tunerów specjalizujących się w Land Roverach. Co mogło być efektem współpracy tych dwóch innowacyjnych firm? Oczywiście Elektryczny Defender!
Specjaliści z E.C.D. Automotive Design nie zamierzali wyważać otwartych drzwi i zamiast opracowywać własny projekt elektrycznego napędu, skorzystali ze sprawdzonego „gotowca” Tesli. Zaoszczędzony czas (i pieniądze) mogli zainwestować w zamian w kompleksową przebudowę i doposażenie Defendera uznawanego za ikonę prawdziwego off-roadu.
W kabinie auta umieszczono cztery wyprofilowane, elegancko obszyte fotele, za którymi znalazło się jeszcze miejsce na ulokowane wzdłuż ścian bagażnika cztery składane ławeczki – być może już nie tak wygodne, ale za to bardzo praktyczne. Podróż autem umila nowoczesny system informacyjno-rozrywkowy, dzięki któremu długa podróż np. po autostradach przestaje być monotonna.
Solidny zderzak i progi, zewnętrzna klatka bezpieczeństwa, dodatkowe oświetlenie, wyciągarka Warn i terenowe opony wskazują, że Defender jest również w pełni przygotowany do jazdy poza utwardzonymi drogami i nie boi się żadnych wyzwań. Tak wyposażone auto jest bez wątpienia spełnieniem marzeń każdego miłośnika off-roadu.
Ale to jeszcze nie wszystko, bo największy skarb kryje się pod maską Land Rovera. Jest nim silnik Tesli, którego parametrów technicznych nie podano, ale który pozwala terenówce o niezbyt aerodynamicznej sylwetce rozpędzić się do „setki” w 5,5 sekundy! Umieszczone w aucie baterie o pojemności aż 100 kWh gwarantują zasięg 350 kilometrów. Ich naładowanie zajmuje 5 godzin.
Wszystkie zalety klasycznego Defendera wzbogacone o przymioty napędu elektrycznego Tesli (m.in. natychmiastowy dostęp do maksymalnego momentu obrotowego) sprawiają, że amerykański Land Rover robi piorunujące wrażenie!