Chociaż niedawno firma Land Rover zaprezentowała model Nowego Defendera, to jednak status legendy, a w oczach wielu również miano najsprawniejszego auta terenowego na świecie przynależy jego poprzednikowi – klasycznemu Defenderowi, którego produkcja zakończyła się oficjalnie w 2016 roku. Jednak nie wszyscy pogodzili się z jego odejściem – w Defender Factory, nowej inicjatywie polskiej firmy British Garage / Land Serwis, Defendery budowane są od podstaw „na nowo”. Najnowszym dziełem polskiego tunera jest Land Rover Defender 110 Station Wagon ps. „Miedziany”, który dzięki licznym modyfikacjom zostawia daleko w tyle seryjny model Defendera.
Budowa nowego Land Rovera z Defender Factory to wymagający czasu i dużego nakładu pracy proces, na który składa się rozbiórka egzemplarza dawcy, regeneracja poszczególnych podzespołów, sprowadzanie brakujących części, aż wreszcie pieczołowita, wykonywana ręcznie odbudowa samochodu z wykorzystaniem elementów tuningowych. Rezultatem prac jest nowy, zindywidualizowany model Defendera, który oddawany jest w ręce klienta z gwarancją na 3 lata (lub przebieg 100 tys. km – w zależności co pierwsze nastąpi) realizowaną przez specjalistów z Land Serwisu.
Samochód zanim na nowo się odrodził, najpierw został rozebrany do ostatniej śrubki, z których każda – dosłownie! – została obejrzana, odnowiona lub wymieniona. Kręgosłupem pojazdu została nowa, ocynkowana ogniowo rama, na której wykonano pasywację chemiczną, po czym nałożono podkład epoksydowy i lakier poliuretanowy jako warstwę wierzchnią. Dodatkowo wszystkie jej przestrzenie zamknięte zostały zabezpieczone woskiem. Tak przygotowana baza stanowi gwarancję, że nowy Defender zostanie odbudowany w oparciu o zdrowy kościec i posłuży swemu właścicielowi przez wiele lat, zachowując jednak specyfikę swego protoplasty.
– Naszym klientom przypominamy, jak ważne jest zrozumienie Land Rovera Defendera – mówi Piotr Kowal, szef Defender Factory. – Nie da się naprawić czegoś, co nie jest zepsute. Szum wiatru w szczelinach nadwozia, mizerne ogrzewanie w starych modelach, głośna praca napędu, pedały nie w linii z kierownicą, nieskuteczne wycieraczki, sprzęgło do którego trzeba użyć tyle siły co w innych samochodach do gwałtownego hamowania - to specyficzna uroda Defendera. Złośliwi mówią, że jeśli z Land Rovera nie leje się olej, to znaczy że go nie ma. Dlatego zwykle przed rozpoczęciem prac nad autem przeprowadzamy z klientem rozmowę co do jego oczekiwań, zapraszamy na dłuższe jazdy próbne na trasie i w terenie. Budując nowego Defendera, nie zamierzamy pozbawiać go duszy, za to pragniemy tchnąć w niego nowe życie.
Wszystkie elementy, które na powrót montowane były w „Miedzianym”, wcześniej przechodziły kompleksową regenerację. Oba mosty napędowe zostały rozebrane i pomalowane farbą poliuretanową, natomiast zużyte mechanizmy zastąpiono nowymi. Przekładnia kierownicza została wyczyszczona i pomalowana, a wraz z nią założono wzmocnione drążki kierownicze i wymieniono łączniki stabilizatorów. W trosce o bezpieczeństwo podróżujących wymianie uległ cały układ hamulcowy, w tym tarcze, klocki i zaciski, co wymusiło także konieczność dorobienia wszystkich przewodów hamulcowych. Dwucalowy zestaw zawieszenia wraz z amortyzatorami został zamontowany, by znacząco poprawić komfort jazdy i właściwości off-roadowe nowego Defendera. Jego dodatkowym orężem do walki w terenie stały się opony GoodYear Wrangler MT/R w rozmiarze 235/85 R16 założone na felgi Britpart, dzięki którym już na starcie swym potencjałem przerósł znacząco fabrycznych konkurentów.
Równolegle trwały prace nad silnikiem auta, który został całkowicie rozebrany, a jego części składowe poddano piaskowaniu, regeneracji i malowaniu. Konieczne przy tym było zdemontowanie m.in. alternatora i turbiny, a przy okazji wymieniono również pasek klinowy i rolki. Przy powrotnym montażu w pełni odrestaurowanych podzespołów układu napędowego pod jednostką umieszczono nową poduszkę, do chłodnicy podłączono nowe przewody wodne, a wlot powietrza wzbogacono o wyprowadzony ponad dach kabiny snorkel. Dalszy etap prac obejmował m.in. rozprowadzenie wiązki elektrycznej po ramie i silniku, oraz instalację przewodów hamulcowych.
Kiedy pod względem mechanicznym Defender wrócił do stuprocentowej formy, nadszedł czas na wymagającą pietyzmu i dokładności ręczną odbudowę nadwozia i kabiny pojazdu. Wszystkie elementy karoserii oddano wcześniej w ręce profesjonalnych lakierników, którzy zakonserwowali je i na nowo pomalowali. Po ponownym jej złożeniu wnętrze zostało wyciszone za pomocą mat akustycznych Dynamat Xtreme, dzięki którym wyeliminowano hałas dochodzący z zewnątrz auta i ograniczono rezonans. Deskę rozdzielczą oraz konsolę centralną pokryto powłoką ochronna Raptor, która sprawiła, że elementy wykonane z tworzywa sztucznego odzyskały świeżość i zostały dodatkowo zabezpieczone przed porysowaniem. Zamontowane fotele wydają się nieużywane, gdyż wcześniej zostały dokładnie wyczyszczone i pomalowane. Tchnieniem niczym nieskażonej świeżości są nowe podsufitki i wykładziny.
Specjaliści z Land Serwisu nie tylko sprezentowali Defenderowi drugie życie, ale przy okazji obdarowali go licznymi dodatkami, podnoszącymi jego funkcjonalność i czyniącymi go (jeszcze) urodziwszym. Unikatowy wygląd zawdzięcza przyciemnionym oknom Masai, pod które należało wykroić i nafrezować odpowiedniej wielkości otwory w tylnej części kabiny. Nieprzenikniona czerń szyb idealnie komponuje się z kolorem dachu i poszerzonych nadkoli, pod którymi kryją się budzące respekt koła z agresywnym bieżnikiem. Bojowego sznytu dodają pomarańczowemu Land Roverowi czarne (a jakże!) progi oraz zderzaki zaprojektowane w firmie Bowler.
Budowa auta od podstaw nawet w oparciu o istniejący już egzemplarz, jednak wprowadzająca liczne zmiany i udoskonalenia, to w praktyce wymagająca benedyktyńskiej wręcz cierpliwości i aptekarskiej dokładności praca, w czasie której każda, nawet najdrobniejsza śrubka musi przejść przez ręce specjalistów. Nie sposób jest wymienić wszystkich czynności dokonanych przy Land Roverze, gdyż ich rejestr rozrósłby się do kilkuset punktów, a i tak nie obejmowałby koniecznych przy tego rodzaju przedsięwzięciach, niezliczonych korekt i poprawek. Najważniejszy jest jednak efekt końcowy – praktycznie nowy, skrojony na miarę egzemplarz Defendera, jakiego ze świecą szukać w oficjalnych salonach marki.
– Będąc właścicielem Defendera, masz coś oryginalnego, klasycznego, czego zazdrościć będą nawet ci, którzy już mają wszystko – mówi Piotr Kowal. – To nie stan posiadania, lecz stan świadomości. Nie ma innego auta użytkowego, za którym każdy miłośnik motoryzacji oglądnie się na ulicy. Nie ma seryjnego samochodu terenowego (poza wojskowymi i specjalnymi) o takich możliwościach terenowych i odporności na złe traktowanie, a jednocześnie taniego w eksploatacji, niezawodnego i pozbawionego (nadmiaru) elektroniki. Dziś na kupnie Defendera nie możesz stracić, a jedynie zarobić (oczywiście w perspektywie kilku lat). Jednocześnie jest to samochód, którym możesz jeździć na co dzień, a jak zechcesz – to i na koniec świata, bez specjalnych przygotowań.