Pomysł, by marki Jaguar i Land Rover należące obecnie do indyjskiego koncernu Tata zostały sprzedane BMW, zrodził się w głowach analityków z amerykańskiej agencji Sanford C. Bernstein. Ich zdaniem manewr ten – wyceniony na (bagatela!) 9 miliardów funtów – opłaciłby się obu stronom: notującym obecnie straty Hindusom i opływającym w dostatki Niemcom, którym skończyły się już pomysły, gdzie inwestować nadmiar gotówki. Ale czy zdecydują się, by powtórnie wejść do tej samej rzeki?
Amerykanie skrzętnie policzyli i wyszło im, że Tata powinien sprzedać BMW brytyjskie marki, co przyniesie wymierne korzyści obu firmom. Indyjska firma jest obecnie w dołku finansowym, a jej przyszłość jawi się niewesoło ze względu na spadającą sprzedaż w Chinach i niepewność związaną z Brexitem. Z kolei BMW pieniędzy ma aż nadto i doszło do kresu swoich możliwości zarabiania przy obecnym portfolio swoich modeli. Transakcja pozwoliłaby Monachijczykom zwiększyć swoje zyski o 20 procent i sprzedaż aut o jedną czwartą.
Jest jednak kilka „ale” - pomijając złożoność operacji oraz ogromną kwotę, która miałaby zostać przetransferowana pomiędzy firmami. Brzmi to trochę niepoważnie, ale na drodze stanąć mogą... emocje członków zarządu obu firm oraz ich wspomnienia z przeszłości. Dla Hindusów sprzedaż Jaguara i Land Rovera byłaby czarą goryczy, którą musieliby wypić, przyznając się przed całym światem do biznesowej porażki. Z kolei dla konserwatywnych Niemców dużym wyzwaniem miałaby być akceptacja innowacyjnych projektów należących do brytyjskich marek. Co więcej, nasi zachodni sąsiedzi do dziś podobno wzdrygają się, wspominając lata 90. i współpracę z Anglikami, którą określają jako „traumatyczne przeżycie”.
Przedstawiciele obu firm póki co nabrali wodę w ust i nie komentują raportu autorstwa analityków z Sanford C. Bernstein. Być może coś jest w nim na rzeczy, bo tego rodzaju rynkowe spekulacje nie pojawiają się nigdy przypadkowo. Tym bardziej że BMW i Jaguar Land Rover w czerwcu rozpoczęły oficjalną współpracę nad rozwojem silników i napędu elektrycznego. Plotki głoszą, że pod maskę najnowszego modelu F-Type'a trafić ma 4,4 litrowy silnik V8 sygnowany logo BMW. Czy więc czeka nas powrót do przeszłości?