Jaguar Land Rover, a ściślej mówiąc jego hinduski właściciel – koncern Tata, planuje w najbliższych latach ofensywę modelową. Jedną z nowości obok m.in. Jaguara J-Pace będzie nieduży SUV, który otrzymał roboczą nazwę „Baby” Defendera. Samochód będzie przypominał swego „rodzica”, ale będzie wyraźnie mniejszy i słabiej wyposażony. I – o zgrozo! – w standardzie ma dysponować tylko napędem na przód.
Na pierwszy rzut „mały” Defender nie będzie wiele się różnił do „dużego” Defendera. Stylizacja karoserii jest w gruncie rzeczy bardzo podobna. Jedyną istotną różnicą są kompaktowe rozmiary „dzieciaka”, którego zadaniem ma być nawiązanie rynkowej rywalizacji m.in. z Jeepem Renegade, BMW X1 czy Audi Q3.
Wraz z downsizingiem dużej obniżce ma ulec również cena pojazdu, który powinien kosztować około 25 tysięcy funtów (dla porównania ceny Nowego Defendera startują w Wielkiej Brytanii z pułapu prawie 43 tysięcy funtów). Udało się to osiągnąć za sprawą słabszego wyposażenia i niższej klasy wykończenia kabiny.
Niestety „zaoszczędzono” także podczas projektowania układu napędowego – w standardzie auto ma byś dostępne z napędem na jedną oś, choć na szczęście napęd 4x4 również będzie dostępny, ale za dodatkową opłatą.
Podstawowym silnikiem modelu będzie 1,5-litrowy, 3-cylindrowy silnik benzynowy. W przyszłości oferta zostanie wzbogacona o wariant hybrydy.
Samochód powinien zadebiutować przed 2022 rokiem, wprowadzając na rynek nową linię nazewnictwa, która będzie zarezerwowana dla Land Roverów o niewygórowanej cenie, a przez to bardziej dostępnych dla zwykłego zjadacza chleba.